Dawniej były na biurku każdego gracza, dziś są zapomniane - gdzie się podziały joysticki?

Posted by pc-baterie
from the Business category at
15 Apr 2025 07:31:50 am.

Wiecie, bez czego nie mógł obyć się żaden ze szczęśliwców, którzy w latach 80. i 90. XX wieku mieli w domukomputerośmiobitowy albo nawet i PC? Nie dało się żyć bez joysticka. Owszem magnetofon i kasety z grami, lub stacja dyskietek do poczciwego „komodorka”, albo i nawet drukarka do Amigi 500 to były wspaniałe dodatki, ale to właśnie charakterystyczny kontroler był zakupem pierwszej potrzeby. Czasem zdarzało się jednak, że jeśli rodzice kupowali namkomputer z drugiej ręki, to najczęściej był już w zestawie.
Pierwszekonsole podpinane pod TVto był istny festiwal kontrolerów. Każdy był inny i w zasadzie nie było jednego standardu. Zaczęło się od przycisków czy pokręteł na kablu, które pozwalały sterować paletkami w pongu (czy w grze „Tennis for Two”, którego też nazwalibyśmy wersją Ponga, ale był od niego starszy), aż doszliśmy do znanych doskonale obecnych gałek analogowych, krzyżaków i adaptacyjnych spustów w padach od naszychdomowych konsol.Joysticki w formie takiej, jaką znamy, wróciły do niszy, z której wyszły. A skąd one się tak naprawdę wzięły?
>>>Bateria WUP012 do Nintendo Wii U Remote Controller
Na początku był samolot
Nie trzeba szczególnie daleko szukać, aby zauważyć, że Joystick to w prostej linii pochodna drążka sterującego w samolotach. O ile w starych samolotach był to po prostu prosty manipulator, tak w bardziej zaawansowanych maszynach czy w myśliwcach był zbudowany ergonomicznie, z licznymi przyciskami i nawet spustem umieszczonym pod palcem wskazującym.Dokładnie taką samą ewolucję jak drążek sterowy samolotu przeszedł kontroler do gier wideo.Najpierw był zwyczajny „stick” z kilkoma przyciskami umieszczonymi obok. I taki projekt sprawdzał się świetnie w grach platformowych czy bijatykach. Potem zaczęto montować przyciski na drążku, dodając co chwila nowe funkcje – jak mały „grzybek” na szczycie, który umożliwiał manipulację widokiem w grze.

Współczesna kopia kontrolera służącego do gry w protoplastę Ponga - “Tennis for Two”. Potencjometr poruszający paletkę i jeden przycisk - to wszystko.
Źródło: Wikipedia.
Typy kontrolerów były zasadniczo dwa. Takie, które wychwytywały tylko wychylenie drążka w daną stronę i działały zero jedynkowo. Polegało to na tym, że wychylony joystick wciskał mikroprzełącznik, który wysyłał sygnał do komputera. Nazwalibyśmy je dzisiaj cyfrowymi, choć wtedy nikt takiego określenia nie używał. Takie gałki świetnie się sprawdzały na przykład wbijatykachna automatach. Nieco bardziej zaawansowane miały potencjometry, które rejestrowały nie tylko czy drążek jest wychylony w daną stronę, ale też jak mocno jest wychylony. Dziś nazwalibyśmy je analogowymi.
>>>Bateria HAC-006 do Nintendo Switch Joy-con Controller
Wytrzymałość ponad wszystko
Skoro joysticki sprawdzały się w salonach gier arcade, musiały być naprawdę pancernie wykonane – były wszak szarpane i niemal wyrywane z emocji przy grach takich jak platformówki czy bijatyki.Dlatego ich producenci nauczyli się robić te manipulatory naprawdę solidne, aby mogły wytrzymywać tak intensywne emocje ze strony graczy.Maszyna arcade miała za zadanie przecież przynosić zysk właścicielowi z wrzuconych do niej monet, a nie narażać go na koszty ciągłej wymiany konkretnych elementów.
Domowe joysticki, takie które podłączyliśmy do peceta, Amigi,Atariczy Commodore, były już niestety mniej wytrzymałe niż te w salonach gier. Bardzo szybko jednak pocztą pantoflowo-podwórkową rozchodziły się informacje o tym, jakiego „dżoja” kupować, a jakich modeli się wystrzegać. Co ciekawe, konstrukcja tych manipulatorów była tak prosta, że nawet trzynastolatek-geek potrafił wykonać podstawowe naprawy we własnym zakresie.

Kontroler od Atari 2600 - do sterowania paletką.
Źródło: Wikipedia.
Pękła sprężynka, która zapewniała powrót wychylonego dżojstika do pozycji centralnej? Wymiana to kilka chwil. Wadliwy potencjometr? Tutaj trzeba było już użyć lutownicy, ale najczęściej odpowiednią część dawało się znaleźć w sklepie elektronicznym lub na giełdzie. Największą jednak zmorą ówczesnych „dżojów” był sposób mocowania. Próbowano rozmaitych patentów – od przykręcania ich do stołu, poprzez użycie przyssawek, które albo nie działały w ogóle albo właśnie działały za dobrze i późniejsze oderwanie go było problematyczne. Stosowano też maty antypoślizgowe i specjalnie obciążone podstawy. To, że przyssawki bardzo często trzeba było poślinić, aby lepiej się trzymały blatu, to nie muszę Wam chyba mówić.
>>>Bateria WUP-003 do Nintendo Wii U GamePad WUP003 WUP-012
Jak to w ogóle działało?
Joystick do komputera to było naprawdę proste urządzenie. Dopiero w czasach „dżojów” podłączanych przez USB nie dało się już ich tak łatwo modyfikować. Wcześniej przykładowo w pecetach, joystick podłączało się przez złącze zwane „gameport”, które miało piętnaście pinów. Gniazdo to najczęściej było montowane na wewnętrznych kartach dźwiękowych, bo było tożsame ze złączem interfejsu MIDI. W ten sposób sygnał z dżojstika biegł po piętnastu żyłach do komputera. I taki port mógł obsłużyć maksymalnie cztery przyciski i cztery analogowe osie w zakresie od 0 do 100 ohmów. Pozwalało to z potencjometrów i przycisków łatwo zbudować dowolny kontroler.
Wspólnie z kolegą zmodyfikowaliśmy zwykłego „dżoja” mającego dwie osie i dwa spusty, dodając do niego potencjometr odpowiedzialny za przepustnicę i drugi, do którego przymocowana była stalowa belka, której wychylanie stopami symulowało użycie pedałów w samolocie. I tak ze zwykłego, prostego joysticka zrobiliśmy prawdziwy lotniczy sprzęt do zabawy wMicrosoft Flight Simulator. Posklejane na taśmę i ze sterczącymi kablami nie wyglądało może zachęcająco, ale działało! Finalnie gameport został całkowicie wyparty przez USB i od czasu Windowsa Visty nie jest już obsługiwany przez systemy operacyjne Microsoftu. Linux ponoć nadal potrafi go obsłużyć.
Joystick w kulturze
Dżojstik był tak nieodzownym elementem zestawów komputerowych lat 80. 90. i wczesnych dwutysięcznych.Nic dziwnego zatem, że jeden z programów w ogólnopolskiej telewizji będący turniejem gier komputerowych, nazwano właśnie „Joystick”.Emitowany był w paśmie edukacyjnym we wtorki, a prowadzącym był, między innymi, Wojciech Malajkat. Turniej z grubsza polegał na tym, że w studiu siedziała cala klasa dzieciaków, a przy dwóch komputerach (początkowo Amigach, a potem PC) dwóch delikwentów starało się zdobyć jak najwięcej punktów.

Jeden z najpopularniejszych joysticków - QuickShot.
Źródło: Ebay.
Było to dość toporne i w gruncie rzeczy śmieszne, bo wybór gier był dość losowy i też często nie bardzo było wiadomo co w danym tytule gracze mają osiągnąć. O grze przez sieć nikomu się nie śniło, więc odpalano na przykład misję wWing Commanderi gracze latali nie mogąc namierzyć żadnego statku wroga. A jakoś trzeba było wyłonić zwycięzcę.
Pod koniec programu kilka minut kradł… aktor Kazimierz Kaczor, który opowiadał o grach strategicznych. To była naprawdę perełka, jaka w dzisiejszej telewizji się już nie zdarza, a Pan Kazimierz „Nasz Recenzent”, za te właśnie występy stał się w kręgach millenialsów postacią kultową, niemniej niż Piotr Fronczewski mówiący „przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę”.
Polska myśl techniczna
Pisząc o joysticku nie można nie wspomnieć o urządzeniu kultowym, ale też okrytym niesławą. Mam na myśli joystick polskiej firmy Matt. Sprzedawany pod nazwą Skorpion - znany z reklam w telewizji, choćby przy okazji wyżej wspomnianego programu telewizji edukacyjnej. Urządzenie nie było zbyt ergonomiczne, ale charakteryzowało się drapieżnym wyglądem oraz tym, że można było używać go w dwóch położeniach – klasycznie, przyczepionego przyssawkami do stołu, albo trzymając drugą ręką w powietrzu.
Opinie o nim słyszałem niezbyt pochlebne, ale był czas, kiedy na giełdzie komputerowej można go było kupić na co drugim stoisku. Co ciekawe, firma Matt istnieje nadal i ciągle te joysticki produkuje – można je kupić jako nowe, dostosowane do Atari czy Amigi.

Produkowany do dzisiaj polski joystick o drapieżnym wyglądzie, ale kiedyś miał średnie opinie. Jak jest teraz? Źródło: Matt.
Dzisiejsze joysticki
Obecne modele joysticków przyjmują najczęściej formę tzw. HOTAS co pochodzi od słów „Hands on Throttle and Stick” i są one często wykorzystywane przez fanów symulatorów lotu. Składają się zazwyczaj z gałki przepustnicy i z drążka, a pod palcami zazwyczaj mamy całą masę przycisków. Niejednokrotnie sam drążek kręci się jeszcze wokół własnej osi, co pozwala kontrolować oś Z, czyli naśladować użycie steru kierunku w samolocie.
Nie muszę mówić, że droższe HOTASy mają jeszcze force feedback i inne bajery, których zdecydowanie nie docenimy, jeśli będziemy chcieli z jego pomocą grać wDiablo(nie sprawdzałem, czy to możliwe). Inną formą joysticka którą jeszcze się spotyka, to rozmaite kierownice, które z kolei są na wyposażeniu fanów gier wyścigowych albo symulatorów ciężarówek, choć raczej kierownica to dość daleki krewny klasycznego drążka. Joysticki wróciły tam, skąd wyszły – do lotnictwa.

jeden z nowoczesnych joysticków do symulatorów lotu - tzw. HOTAS. Jest drążek sterowy, przepustnica i masa przycisków.
Źródło: Logitech
Same dżojstiki wyewoluował do postaci… padów do konsoli, które mają na pokładzie dwa niewielkie joysticki, które obsługujemy kciukami, czyli tak zwane gałki analogowe. Pod kątem projektu odwzorowanie rzeczywistości to żadne. Kluczową sprawą jest jednak to, że są zdecydowanie wygodniejsze, bo możemy kontrolować aż dwa takie sticki, a do tego ich konstrukcja jest mniejsza, łatwiejsza w przechowywaniu i przenoszeniu. Do tego dochodzi uniwersalność – za ich pomocą zagrasz czy to wWiedźminaczy nawet weFlight Simulator.
Dlaczego joystick umarł?
Powodów, dlaczego jako gracze przestaliśmy używać klasycznych joysticków jest co najmniej kilka. Pierwszy to zmiana rodzaju gier w jakie najczęściej grywaliśmy na naszych pecetach. Z dwuwymiarowych platformówek, shooterów 2D lub bijatyk przeszliśmy do gier, gdzie lepiej sprawdzała się myszka i klawiatura - na przykład do gier RTS, RPG lub FPS-ów. Z kolei gracze konsolowi mieli pady do gier, które składały się z krzyżaka kierunkowego i kilku przycisków funkcyjnych. W 1996 roku pojawiła się konsola Nintendo 64.
W dedykowanej do niej padzie umieszczono jedną gałkę analogową, która zlokalizowana była dość dziwnie, bo użycie jej wymaga innego trzymania kontrolera. Niektóre gry z tego korzystały i była to zapowiedź rewolucji, która dopiero miała nadejść. Nawet pierwsze PlayStation zadebiutowało z kontrolerem bez gałek analogowych i dopiero później pojawił się Dual Analog Controller z gałkami, ale bez wibracji. Jeszcze później zadebiutował Dual Shock i ten był wyposażony zarówno w gałki, jak i wibracje. I od tej pory pady do gier miały zazwyczaj dwa analogowe grzybki tzw. mini joysticki. Konsole wprowadziły nas także nowe środowisko – gry trójwymiarowe (3D).

Ciekawy kontroler z dwoma joystickami do pierwszego Playstation.
Źródło: Wikipedia.
I można obiektywnie uznać, że jest to najważniejszy powód śmierci klasycznych joysticków. Jednocześnie, w trzech płaszczyznach, musieliśmy kontrolować nie tylko bohatera, ale też i kamerę, do czego niezbędne były dwie gałki.
Osobiście jednak mam spory sentyment do dżojów. Dlatego pewnie ściągnę ze strychu karton z mojąAmigą600 i podłączę do niej kultowegoQuick Shota II(które nawet istniały w wersji dla konsoli Sega Megadrive!) i zacznę grać wDesert Strike. Ewentualnie znajdę gdzieś jakieś maszyny arcade i pyknę wVirtua Fighter, znowu emocjonując się tak, że biedny joystick dostanie ode mnie nieźle w kość…
Tags: Joystick
0 Comments